„Wielkieś nam uczyniła pustki…. tym zniknieniem swoim….”
Z pewnością prawie wszyscy pamiętamy VIII Tren Jana Kochanowskiego, od wielu lat zadawany do nauczenia na pamięć pod koniec szkoły podstawowej. Bardzo staje się aktualny dzisiaj, kiedy „tak wiele ubyło” w naszej parafii. „Teraz wszytko umilkło, szczere pustki w domu”
Droga Joasiu, ledwie wraz z Twym mężem urządziliście Wasze nowe mieszkanie, a już musiałaś się przeprowadzić i teraz „urządzasz się” tam gdzie jest mieszkań wiele, w Domu Ojca. Tak jak zdążyliśmy Cię poznać tu na ziemi, tak pewnie i teraz starasz się troszczyć o potrzeby córek- Oli i Magdy, o męża – Krzysztofa, o parafię, o przyjaciół… siebie pozostawiając gdzieś na końcu. Nawet, gdy widzieliśmy się ostatni raz, trzy dni przed Twoją śmiercią, starałaś się umówić z nami na kawę u Was w domu, próbując odsunąć nasze myśli od tego, co zbliżało się tak nieuchronnie – Twego odejścia.
Wiesz Asiu, kiedy w poniedziałek (w dniu Twej śmierci) siedzieliśmy z rodziną przy stole, rozmawiając o Tobie, o Twej rodzinie, co chwilę ocierając łzy żalu i tęsknoty za Tobą, nasza 3,5 letnia Rita westchnęła i zapytała: „To kiedy my w końcu pójdziemy do tego nieba? Bo ja wcale nie wiem jak się tam wchodzi…, mama, ty też nie wiesz, i ty, tato też nie wiesz, tylko Maryja wie.” I w tym momencie znowu nasze oczy się zrosiły. Ty mówiłaś o tym, że swoje życie i swoją rodzinę już dawno zawierzyłaś Maryi. Czasem szukamy pomysłów na swoje życie, snujemy plany, kształcimy się, formujemy…a wystarczy po prostu oddać się Tej, która wie jak tam wejść.
Pan Bóg mówi do nas naprawdę bardzo wyraźnie i „wielkimi literami”, potrzeba tylko otwarcia naszych serc na Jego słowa w ustach dzieci, w ustach kapłanów, w postawach osób takich jak Ty.
Asiu, Twoja imienniczka, Joanna Beretta-Molla, wspaniała święta, zaangażowana i odważna, nie szczędząca siebie, była również piękną i bardzo elegancką kobietą. Nie tylko imię, ale i wszystkie te przymioty, was obie łączą. Kiedy przybywałaś pod rękę z Krzysztofem do kościoła, nikt nie miał wątpliwości, że przychodzicie na bardzo ważne spotkanie. Było to dla Ciebie takie oczywiste, że skoro przybywasz na spotkanie z Królem Świata, do domu pod wezwaniem Jego Matki, Matki Boga – to przyodziewasz swoje serce, siebie całą najpiękniej jak można. To piękno, to przede wszystkim Twoja twarz, nawet kiedy już umęczona chorobą – nigdy nie odarta z życzliwego, serdecznego uśmiechu.
Odejścia są trudne i bolesne, zwłaszcza dla tych, którzy pozostają. Tak jak byli strwożeni apostołowie, kiedy Pan Jezus wstępował do nieba, tak jak płakał świat po odejściu Jana Pawła II do domu Ojca, tak, jak cierpiał Piotr Molla, po śmierci swej świętej żony, tak my dzisiaj z trudem dźwigamy Twoje odejście. Wiemy, że te odejścia są konieczne, to tak jakby Pan Bóg mówił do naszej wspólnoty parafialnej: „nauczcie się sobie radzić, jesteście dorośli, jest was wiele, Asia za was wszystkiego nie zrobi, Ja zapraszam ją już do siebie”. Choć my tutaj i tak nie przestaniemy prosić Cię o pomoc, o radę, bo przecież z nieba można więcej, a na Ciebie zawsze można było liczyć.
Asiu, dziękujemy Panu Bogu za Twoje życie, za to że delegował Cię do naszej parafii i pamiętaj, jesteśmy w kontakcie.
Amelia i Dominik